✘ BEZ SŁÓW
Tragiczna przeszłość.
Strach przed ludźmi.
Cisza wypowiadająca więcej, niż setki słów.
Bree Prescott niespodziewanie wyjeżdża ze swojego rodzinnego miasta,
znajdując zaciszny kąt w miasteczku położonym nad jeziorem. Sympatyczna
sąsiadka, szybko i łatwo znaleziona praca, a także otoczenie mające
zapewnić bezpieczeństwo dziewczynie, sprawiają pozór doskonale zaczętego
nowego rozdziału w jej życiu. Jednak lekarstwem na pozbycie się
powracających koszmarów i halucynacji okazuje się Archer Hale -
miejscowy outsider, który od 16 lat żyje z daleka od środowiska
zewnętrznego. Oboje nie mają pojęcia, jak bardzo ich wspólna relacja
stanie się wyjątkowa, a zarazem daleka od wszelkich norm...
Cóż, należy zacząć od tego, że ani opis, ani okładka, która swoją drogą
została wykonana bardzo interesująco, nie sprawiała wrażenia skrywającej
za sobą coś unikatowego. Na sklepowych półkach można znaleźć wiele tego
rodzaju powieści, a więc podeszłam do tej książki ze świadomością, że
mi się spodoba, nie oczekując równocześnie czegoś niezwykłego. Co zatem
sprawiło, iż setki osób tak często ją wychwalają?
Po pierwsze sam tytuł, który podejrzewam, nikomu nie nasunął właściwych podejrzeń, co dokładnie oznacza, już przy pierwszych stu stronach zyskuje na sile, wprawiając nas w słodko-gorzkie zaskoczenie. Bo czy rzeczywiście ktokolwiek z czytających ,,Bez Słów'' spodziewałby się akurat TEGO? Osoby mające tę lekturę za sobą wiedzą o co chodzi, jednak dla tych niezaznajomionych będę uważać, by nie zdradzić zbyt wiele. Cała historia jest rzeczywiście czymś nowym, ponieważ nie przypominam sobie, abym spotkała się z podobnym rozwojem wydarzeń w innej książce. Tak więc wbrew pozorom, Mia Sheridan stworzyła niby podobną tematycznie, lecz zupełnie różną w odbiorze opowieść, obok której nikt nie przejdzie obojętnie.
,,Musimy radzić sobie z tym, co przyniesie los, nawet jeśli okaże się
gówniany, i robić, co w naszej mocy, żeby mimo to się rozwijać, kochać,
mieć nadzieję… i wiarę w to, że droga, którą podążamy wiedzie do
jakiegoś celu.''
Następna sprawa to postać Bree. Za każdym razem, gdy miałam odpowiedzieć na pytanie, z jakim bohaterem fikcyjnym mogłabym się utożsamić, nie bardzo wiedziałam na kogo wskazać. Teraz już nie będę miała z tym problemu, bo czytając książkę Bree zachowywała się dokładnie tak, jak sama postąpiłabym na jej miejscu. To jeden z niewielu przypadków, gdzie główna żeńska postać ani trochę mnie nie irytowała. Wszystkie jej dialogi, słowa, czyny były...po prostu na miejscu, takie jakie powinny być lub jak powinny wyglądać z mojej perspektywy.
Historia przedstawiana jest głównie z punktu widzenia dziewczyny, chociaż przeplatają ją retrospekcje z życia Archera oraz dwa czy trzy rozdziały opisane przez niego samego. Tekst jest bardzo płyny, przejrzysty, zatem to doskonała wiadomość dla przeciwników rozległych opisów.
Mimo to mam maleńkie zastrzeżenia, które broń Boże nie są wadą tej książki, a jedynie argumentem wyjaśniającym, dlaczego nie wystawiłam jej wyższej oceny. Muszę posłużyć się przykładem ,,Hopeless'' pani Hoover, gdyż obie autorki mają podobne podejście do swoich książek; nawet struktura ich wykonania wygląda prawie że identycznie. ,,Hopeless'' pokazuje nam siłę, z jaką czytelnik jest w stanie przeżywać obserwowane wydarzenia. Wiąże nas emocjonalnie z historią, przez co ta zyskując na autentyczności, pozwala sobie zostać w naszej pamięci na dłużej. ,,Bez Słów'' jest piękną opowieścią, niestety jednotorową. Zmierza w konkretnym celu, zbierając po drodze wątki oraz postacie drugoplanowe, które pod koniec zostają pominięte. Tak jest w przypadku przyjaciół Bree czy Victorii Hale, która bądź co bądź odgrywa w tej książce znaczącą rolę. Każdy z nich zasługuje na szersze rozwinięcie i uwzględnienie ich w finale powieści. Nie byłam również jakoś mocno dotknięta książką, nie uroniłam na niej ani jednej łzy ani nie odłożyłam jej skończonej na półkę z uczuciem odrętwienia, wstrząśnięcia lub złości/radości, jaka przeważnie nam towarzyszy.
Kończąc, powtórzę, że ,,Bez Słów'' jest naprawdę świetną, godną polecenia pozycją ze szczególnym przeznaczeniem dla każdej kobiety. Niczego nie stracicie podczas czytania, a nawet wręcz przeciwnie, wyniesiecie z niej świadomość potęgi ludzkich czynów i emocji, które mają o wiele większą moc, niż jakiekolwiek słowa.
,,A jej miłość otacza mnie ze wszystkich stron i przypomina, że najgłośniejsze słowa to te, które sami przeżywamy.''
Ocena - 8/10
❤
❤
Czytałam i jestem zachwycona nią ♥ I tytuł jest właśnie bardzo dobrze dobrany :D
OdpowiedzUsuńzabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Zgadzam się! :D
UsuńBardzo podobała mi się ta książka, a czytałam ją w wakacje i wprawiła mnie w taki relaksacyjny nastrój :) Widzę, że dopiero zaczęłaś dlatego życzę wielu sukcesów w blogowaniu! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
SZELEST STRON
Dziękuję bardzo za miłe słowa! :*
UsuńCzytałam, ale żeby mnie całkowicie pochłonęła ta książka... to nie.
OdpowiedzUsuńFajna,ale jak dla mnie - tylko na raz.
Zabrakło "tego czegoś" :/
Trzeba przyznać, że książka idealna nie jest i rzeczywiście niektórym osobom mogła po prostu nie przypaść do gustu :> Też, mimo iż bardzo mi się podobała, jak dla mnie czegoś tam jednak zabrakło
UsuńJak skończę Never Never i Anioł do wynajęcia to przejdę się do biblioteki dowiedzieć się czy mają tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńSprawdź i jeśli będzie to weź, bo warto zapoznać się z twórczością Mii Sheridan ^^
UsuńCzytałam w zeszłym roku i strasznie mi się podobała :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Oo ^^ Podpisuję się pod to :D
Usuń